logo
Szukaj
open close

Kilka słów o samotności w diecie

Slide
Pobierz aplikację

i zacznij pracę nad swoją dietę!

Tagi

Kilka słów o samotności w diecie

sad woman sitting alone in a empty room

Pogoda ostatnio nam się lekko popsuła. Było już prawie lato, a teraz chmury, deszcze, wichury. Normalnie jesienna deprecha za oknem. Jak ktoś jeszcze walczy z dietą to ma już combo. Do diety trzeba mieć nastawienie pozytywne. Człowiek powinien się nakręcić pozytywnie. Mówić sobie:

Dam radę, wierzę w siebie, podołam, chcę być zdrowy i zmienić swoje życie

Proste, nie? Oczyma wyobraźni widzę tysiące ludzi z Hashimoto, którzy czytają te słowa i krzyczą w monitor NIE!
Spoko, ja Was rozumiem, mieszkam z hashimotką. Dlatego też, wiem doskonale, jak potrzebne jest wsparcie drugiej osoby. Co się dzieje, kiedy rodzina dowiaduje się, że chcemy przejść na dietę? Większość się cieszy (ludzie szczupli raczej na dietę nie idą, chociaż u nas w poradni dietetycznej chudzi ludzie, są niemałym procentem). Znam to z własnego doświadczenia. Gdy ważyłem 150 kg wszyscy mnie namawiali na dietę i rodzina i koledzy. Jak waga zaczęła mi spadać, to nagle zaczęły się schody. Gdzie nie poszedłem to było namawianie „do złego”. Te same osoby, które mnie namawiały do zmiany stylu życia, próbowały mnie wciągnąć z powrotem. Jak? A chociażby namawiając na drinka/piwo/wódeczkę. Przecież jak raz się napijesz, to Ci nic nie będzie. No w końcu wszyscy mi dobrze życzą, pijemy za zdrowie, no to raz się można napić. Tylko, że te „razy” trwały lipiec-sierpień-wrzesień i 10 kg pooooszło w górę znowu. Potem, pół roku z tym walczyłem i było zdziwienie, że znowu nie piję.

Najgorzej jest na wizytach rodzinnych

Wszelkie wujostwo cieszy się, że waga nam spada, lub też cieszą się, że dana choroba autoimmunologiczna, jest na dobrej drodze do remisji. Początkowo wszyscy kiwają głowami i gratulują, ale im wizyta trwa dłużej, tym jest gęstsza atmosfera, bo zaczyna się zapełnianie biesiadnego stołu. No i jak? Od cioci torcika nie spróbujesz? Biszkoptem się nie poczęstujesz? A zupa jest przecież pomidorowa, to możecie jeść, a makaron możesz przecież zostawić. Zresztą, jak trochę makaronu zjesz, to nic się nie stanie. I tak dalej i tak dalej? Znacie to? Pewnie, że tak.
Wiecie, co jest najgorsze? To, że nawet jak w dobrej wierze ktoś nam coś przygotował, to i tak mamy rosyjską ruletkę ze składem danego dania. Dlaczego? Bo ludzie nie są świadomi tego, co jest w składzie poszczególnych rzeczy, których używają, jako podzespołów do produkcji danej potrawy. Spece od marketingu, na każdym kroku zapewniają nas, że ich gotowe produkty są super, bo Ty, biedny zagoniony człowieku, nie tracisz czasu na gotowanie, a jesz ich smaczne i zdrowe produkty. Taaaa… produkty, bo większość z tego, co jest w sklepach żywnością już się nie powinna nazywać.

Jak wyglądają takie wizyty dla nas, ludzi na wszelkich dietach?

Albo siedzimy z czarną kawą lub wodą mineralną i słuchamy o tym jacy to jesteśmy dziwni. Albo, żeby nie robić przykrości zjadamy po kawałku łakoci przygotowanych przez naszych drogich krewnych. W pierwszym przypadku boli nas to, że jesteśmy nie zrozumiani. W drugim przypadku boli nas brzuch i mamy cały dzień z głowy, a przypadku chorób autoagresywnych, mamy pogorszone wyniki kliniczne. Jak się człowiek nie obejrzy, dupa z tyłu.

Czy da się coś z tym zrobić?

Wierzę i wiem, że się da. Co trzeba zrobić? Najpierw trzeba wychować samego siebie. Nie, oznacza nie i koniec. Następnie trzeba pokazać wszystkim, że potrafimy trzymać się swoich zasad. W większości przypadków zaczną się podchody, komu pierwszemu uda się nas „złamać”.
To jest takie trenowanie swojego hartu ducha. Poza tym dając samemu dobry przykład mamy szansę przekonać, chociaż jedną osobę z rodziny, czy znajomych do zmiany swojego stylu życia.
Z doświadczenia wiem, że przekonywanie i argumentowanie jest słabe. Dopiero dawanie świadectwa własną postawą może przekonać kogokolwiek, że to co robimy jest szczere i prawdziwe. My mamy trochę łatwiej, mamy szczęście, że jesteśmy  z Asią małżeństwem na dobre i złe i zawsze wspieramy się nawzajem. Zapraszamy na spotkanie z nami podczas naszego wspólnego webinarium Samotność w dietetycznej rzeczywistości

Uwaga – ważne informacje, przeczytaj zanim zastosujesz lub skopiujesz

Autor



Paweł Jackowski

Pogoda ostatnio nam się lekko popsuła. Było już prawie lato, a teraz chmury, deszcze, wichury. Normalnie jesienna deprecha za oknem. Jak ktoś jeszcze walczy z dietą to ma już combo. Do diety trzeba mieć nastawienie pozytywne. Człowiek powinien się nakręcić pozytywnie. Mówić sobie:

Dam radę, wierzę w siebie, podołam, chcę być zdrowy i zmienić swoje życie

Proste, nie? Oczyma wyobraźni widzę tysiące ludzi z Hashimoto, którzy czytają te słowa i krzyczą w monitor NIE!
Spoko, ja Was rozumiem, mieszkam z hashimotką. Dlatego też, wiem doskonale, jak potrzebne jest wsparcie drugiej osoby. Co się dzieje, kiedy rodzina dowiaduje się, że chcemy przejść na dietę? Większość się cieszy (ludzie szczupli raczej na dietę nie idą, chociaż u nas w poradni dietetycznej chudzi ludzie, są niemałym procentem). Znam to z własnego doświadczenia. Gdy ważyłem 150 kg wszyscy mnie namawiali na dietę i rodzina i koledzy. Jak waga zaczęła mi spadać, to nagle zaczęły się schody. Gdzie nie poszedłem to było namawianie „do złego”. Te same osoby, które mnie namawiały do zmiany stylu życia, próbowały mnie wciągnąć z powrotem. Jak? A chociażby namawiając na drinka/piwo/wódeczkę. Przecież jak raz się napijesz, to Ci nic nie będzie. No w końcu wszyscy mi dobrze życzą, pijemy za zdrowie, no to raz się można napić. Tylko, że te „razy” trwały lipiec-sierpień-wrzesień i 10 kg pooooszło w górę znowu. Potem, pół roku z tym walczyłem i było zdziwienie, że znowu nie piję.

Najgorzej jest na wizytach rodzinnych

Wszelkie wujostwo cieszy się, że waga nam spada, lub też cieszą się, że dana choroba autoimmunologiczna, jest na dobrej drodze do remisji. Początkowo wszyscy kiwają głowami i gratulują, ale im wizyta trwa dłużej, tym jest gęstsza atmosfera, bo zaczyna się zapełnianie biesiadnego stołu. No i jak? Od cioci torcika nie spróbujesz? Biszkoptem się nie poczęstujesz? A zupa jest przecież pomidorowa, to możecie jeść, a makaron możesz przecież zostawić. Zresztą, jak trochę makaronu zjesz, to nic się nie stanie. I tak dalej i tak dalej? Znacie to? Pewnie, że tak.
Wiecie, co jest najgorsze? To, że nawet jak w dobrej wierze ktoś nam coś przygotował, to i tak mamy rosyjską ruletkę ze składem danego dania. Dlaczego? Bo ludzie nie są świadomi tego, co jest w składzie poszczególnych rzeczy, których używają, jako podzespołów do produkcji danej potrawy. Spece od marketingu, na każdym kroku zapewniają nas, że ich gotowe produkty są super, bo Ty, biedny zagoniony człowieku, nie tracisz czasu na gotowanie, a jesz ich smaczne i zdrowe produkty. Taaaa… produkty, bo większość z tego, co jest w sklepach żywnością już się nie powinna nazywać.

Jak wyglądają takie wizyty dla nas, ludzi na wszelkich dietach?

Albo siedzimy z czarną kawą lub wodą mineralną i słuchamy o tym jacy to jesteśmy dziwni. Albo, żeby nie robić przykrości zjadamy po kawałku łakoci przygotowanych przez naszych drogich krewnych. W pierwszym przypadku boli nas to, że jesteśmy nie zrozumiani. W drugim przypadku boli nas brzuch i mamy cały dzień z głowy, a przypadku chorób autoagresywnych, mamy pogorszone wyniki kliniczne. Jak się człowiek nie obejrzy, dupa z tyłu.

Czy da się coś z tym zrobić?

Wierzę i wiem, że się da. Co trzeba zrobić? Najpierw trzeba wychować samego siebie. Nie, oznacza nie i koniec. Następnie trzeba pokazać wszystkim, że potrafimy trzymać się swoich zasad. W większości przypadków zaczną się podchody, komu pierwszemu uda się nas „złamać”.
To jest takie trenowanie swojego hartu ducha. Poza tym dając samemu dobry przykład mamy szansę przekonać, chociaż jedną osobę z rodziny, czy znajomych do zmiany swojego stylu życia.
Z doświadczenia wiem, że przekonywanie i argumentowanie jest słabe. Dopiero dawanie świadectwa własną postawą może przekonać kogokolwiek, że to co robimy jest szczere i prawdziwe. My mamy trochę łatwiej, mamy szczęście, że jesteśmy  z Asią małżeństwem na dobre i złe i zawsze wspieramy się nawzajem. Zapraszamy na spotkanie z nami podczas naszego wspólnego webinarium Samotność w dietetycznej rzeczywistości

Uwaga – ważne informacje, przeczytaj zanim zastosujesz lub skopiujesz

Autor

Paweł Jackowski
20 czerwca 2016

Tagi

Komentarzy: 1

  1. Hybriska 16 lipca 2017 o 08:39

    Bardzo Ci dziękuję za ten wpis, bo już myślałam że tylko moje otoczenie w tym rodzina, która powinna przecież nas wspierać, tak się zachowuje.
    Tak naprawdę szczerze to wspiera mnie tylko mąż. Psychicznie jak i fizycznie : nie marudzi gdy szukam kilka minut dziwnego składnika w sklepie potrzebnego do diety albo wysyłam go z misją znalezienia czegoś. Pomaga mi dużo więcej przy dzieciach i dużo częściej dla nich gotuje gdy ja chwilowo jestem zajęta robieniem swojego posiłku bo niestety nie wszystkie dania możemy jeść razem.

    Co do reszty rodziny, ciekawa jestem z czego wynika to niemiłe zachowanie, masz jakieś wnioski? Czy to zwykła zawiść że ktoś potrafi się spiąć i nie ulegać? Wtedy im łatwiej jest z tym że biorą do ust kolejny kawałek ciasta?
    Przecież ja krzywo na nikogo nie patrzę i nie pytania nigdy nie opowiadam o zdrowym odżywianiu, nie robię krucjaty wśród rodziny chcąc ich na siłę przekonać do zdrowszych nawyków.
    Tymczasem co chwile dostaje pytania i to głównie od jednej osoby “no ile już schudlas” “i co, nie podjadasz nic? “” i jak, są jakieś efekty? “(jakby nie było ich widać, 6kg w ciągu ostatniego miesiąca) czuć drwine i zawód gdy mówię że trzymam dietę, że nie zjem deseru, że już jadłam obiad i dziękuję za posiłek ale nie zjem.
    A wcześniej jak mówisz rady żeby schudnąć od osób które nigdy nie były na diecie, podsuwanie diet kopiuj wklej z pism czy też kompletnych zabójców metabolizmu jak dieta kopenhaska.

    Gdybym zrozumiała mechanizm dlaczego tak ludzie postępują byłoby mi łatwiej 🙂

Pozostaw komentarz

Trzeba się zalogować, aby dodawać komentarze.

Podobne tematy

Jak przeżyć pierwsze dwa tygodnie po wizycie u dietetyka klinicznego? część 3

Przedstawiamy kilka kolejnych rad jak poradzić sobie po wyjściu od dietetyka, gdy chcemy wprowadzić w życie zmianę diety.

WIĘCEJ >

Jakie warzywa jeść zimą?

Zimowy problem Większość z nas ma problem. Jakie warzywa jeść zimą. Przecież o tej porze roku nic nie rośnie. Nie ma pomidorów, ogórków, sałaty. To znaczy, być – są tyle, że z ciepłych krajów i…

WIĘCEJ >

Dlaczego grill może być niebezpieczny?

Planujesz grilla? Dowiedz się co dzieje się z żywnością podczas obróbki termicznej.

WIĘCEJ >

Ile posiłków należy jeść w insulinooporności?

Odpowiedź na to pytanie nie jest ani prosta, ani jednoznaczna i najczęściej brzmi: „to zależy”. To zależy od bardzo wielu kwestii, m.in. tego jak wyglądają wyniki badań, czy występują inne choroby towarzyszące, czy pojawia się…

WIĘCEJ >