Moja przygoda z bieganiem i powrót do aktywności – początki

Bardzo nie lubiłam biegać!! Wciąż nie wiem czy to lubię, ale chyba powoli uzależnia. Moje postanowienia noworoczne były takie:
- podnieść pośladki
- więcej się ruszać, pójść częściej na rower
- więcej pić wody
- częściej dosiadać mojego motocykla
Postanowiłam w okresie świąteczno-noworocznym, że zacznę działać nie czekając na Nowy Rok… Zaczęłam 26.12.2017 (czyli już 3 tygodnie aktywności za mną). Więcej o noworocznych postanowieniach pisałam tutaj. Zaczęłam od porannego chodzenia bosą stopą po trawie, krótkich wypadów na rower i gimnastyki 30 min na macie.
Zresztą możesz poczytać o moich zmaganiach z podnoszeniem pośladków w tym poście.
Teraz zrobił się z tego rytuał. Kiedy mam pacjentów pn i śr to ciężko cokolwiek wpleść w dzień poza porannym spacerkiem po trawie i krótką 15 min gimnastyką, ale już wt i czw przesunęłam sobie dzień pracy. O 7:30 idę biegać, wracam 8:30, jadę do pracy o 9:30, zaczynam o 10:00 to jeśli do dnia dorzucę 2h pracy w domu, albo zostanę dłużej w pracy to zasada 8-8-8 wychodzi idealnie.
Jak to się zaczęło?
Któregoś razu nie miałam godziny na rower, a robiło się ciemno postanowiłam, że sobie pobiegnę. 20 min wystarczyło by się „zmachać”, zresztą wszystko zależy przecież od tempa, a biegnie daje tą wolność, że możesz z niego wycisnąć co TY zechcesz. Wolno i daleko, blisko i szybko, marszo-biegi, sprinto-biegi, sprinto-marsze. Co komu… Tu nie ma rywalizacji, porównywania się. Zakładasz buty i wychodzisz na zewnątrz. Możesz zrobić sobie spacer, szybki spacer, marszobiegi itd.
Co było dalej?
Którejś niedzieli wracając z wycieczki rowerowej spotkałam sąsiada, który kiedyś się zapowiadał, że będzie biegał. Zapytałam co z jego bieganiem? I tak oto mam partnera biegowego. Nie ma nic lepszego jak mieć takiego partnera. Dlaczego?
- większa motywacja, bo nie powiesz NIE skoro się umówiłeś
- bezpieczeństwo (szczególnie w lesie, ale i również w razie jakiejś kontuzji czy zasłabnięcia)
- masz się do kogo odezwać (czasami kiedy nie sapiesz)
- jak sobie myślisz już wystarczy, patrzysz a on biegnie, szybciej przekroczysz swoje granice
- żadnych wymówek
Tak oto… planuję sobie tydzień upychając bieganie. Mam możliwość pojechać później do pracy 2 razy w tygodniu więc to wykorzystuje. Gimnastykę mogę zrobić wstając pół godziny wcześniej, ale na bieganie wolę mieć więcej czasu. Nie polecam trenowania wieczorem, dlaczego? Więcej możesz przeczytać w poście Dlaczego nie należy trenować wieczorem.
Jak biegam?
Nie jest to jakiś szał na początek 🙂 Zaczynałam od 20 minut, jak się pojawił partner to czas wzrósł do 60 minut i się okazało, że daję radę. Ograniczenia są czasami w naszej głowie. Biegniemy tyle ile możemy i w takim tempie jakim możemy, a jak czuję że chcę czy muszę zwolnić to przechodzę do marszu. Staram się biegać 3-4 razy w tygodniu. Zwykle jest to wt, czw, so i nie, a jak w weekend nie mogę bo czasami wyjeżdżam to biegam w pt i wtedy wychodzi mi 3 razy w tygodniu. PS. Pogoda nie jest żadnym przeciwwskazaniem, biegam w deszczu, w mrozie i kiedy świeci słońce.
Czy coś suplementuję?
Tak suplementuję! Na 30 min przed bieganiem Redweiler Olimp z L-argininą. Odkryłam ten suplement przez przypadek, kiedy postanowiłam sprawdzić próbkę jak działa. Cierpię na astmę :/ Po tym suplemencie okazało się, że nie mam astmy kiedy biegam. Mój oddech był świszczący, brakowało mi tchu, a po powrocie bałam się, że dojdzie do całkowitego zaciśnięcia tchawicy. Po dwóch dniach biegania z tym suplementem, spróbowałam pobiec bez i niestety astma powróciła. Nie była aż taka jak wcześniej, ale jednak. Dzisiaj dałam partnerowi biegowemu wypróbować i również mówił, że łatwiej się mu oddycha, a ja słyszałam że mniej kaszle w trakcie biegu. Myślę, że największą „robotę” robi tutaj właśnie L-arginina, która dostarcza tlenku azotu dla naczyń krwionośnych, przez co stają się lepiej rozluźnione i lepiej transportują krew do pracujących mięśni. Większej siły mięśniowej, czy „pompy” nie zauważyłam. Przede wszystkim właśnie spokojny, nie świszczący oddech, swoboda oddychania. Wiadomo, że mięśnie muszą się przyzwyczaić, ale jak odcina od tlenu to ciężko cokolwiek zrobić. (Dla zainteresowanych: zamawiam suple na muscle-zone.pl, z kodem AJWEN jest rabat).
Czy się specjalnie odżywiam albo nawadniam?
Nie. Piję wodę, czasami napary ziołowe, np. z tataraku na lepsze trawienie, czy mieszanki „oczyszczające” bo lubię. Zwykle piję je w okolicy posiłku, bo jak piję zioła między posiłkami to jestem głodna. Moje odżywianie jest takie jakie było, czyli:
- śniadanie: jaja lub parówki, zwykle bez warzyw, ale czasami nie jem śniadania, jak nie mam ochoty to nie jem, kiedy biegam to wolę biegać na czczo, wtedy śniadanie zjadam później i mój dzień może się składać wtedy tylko z dwóch posiłków (późnego śniadania i obiado-kolacji)
- obiad: mięso i warzywa to podstawa, czasami jeszcze dojadam dodatek skrobiowy w postaci ziemniaków czy kaszy (tak jak mi podpowiada intuicja)
- kolacja: najczęściej jest węglowodanowa – chleb żytni, kasza, warzywa, ziemniaki.
Czasami kiedy mam ochotę zjadam po bieganiu garść rodzynek, ale nie jest to reguła. Czasami kiedy w tygodniu mam jeszcze jakiś rower to czuję większy głód i mu ulegam. Kieruję się intuicją.
Przykładowa moja niedziela
Oczywiście zależy czy są w planie takie tematy jak szkolenie, narty, obiad rodzinny czy inne takie, ale dzisiaj był dzień wolny.
- 7:30 pobudka – skoro mogę pospać dłużej i sama się nie budzę to korzystam i śpię, zwykle wstaję koło 5:00-6:00
- 7:30-8:30 kawa i czytanie ulubionej książki
- 8:30 śniadanie: omlet z szynką i pieczarkami
- 9:30 kościół, uwielbiam Jezuitów
- 11:00-12:00 planszówki z Krzysiem
- 12:00 bieganie, dzisiaj było 10 km, szału w tempie nie było (widać loga na zdjęciu), czas 7,45/km
- 13:48 rower 50 min (widać na zdjęciu)
- 15:30 obiado-kolacja: kotlety z mięsa mielonego z warzywami, garść rodzynek
- 17:00-18:00 planszówki z Krzysiem
koło 21:00 chyba pójdę spać 🙂
Po co mi jeszcze rower?
Kocham rower, a jednak bieganie angażuje inne mięśnie. Biegając, a później siadając na rower nie czuję zmęczenia, to tak jakbym zaczynała od zera nie pamiętając, że coś już robiłam tego dnia. Chcąc zatem podtrzymywać kondycję rowerową, na dłuższe letnie wypady staram się w wolne dni również i na niego siąść. Jest jeszcze kwestia pupy. Przestaje boleć, jak się regularnie jeździ 🙂 Dlatego warto robić to regularnie niż od święta i klnąć na siodło.
Sen!!!
Pamiętaj, że jest on bardzo ważny. Staraj się kłaść w okolicy 21:30 i wstawaj o świcie. O wadze snu napisałam tutaj.
Ciekawostka – moje pomiary
W sumie tak się kształtuję po jakichś 2-3 tygodniach aktywność, jak widać nie należę do osób „młodych” hihi, ani też przy kości, pomimo, że ostatnie 2-3 lata głównie siedziałam przed komputerem. Myślę, że na takie wyniki mogą się składać kilka czynników:
- genetyka (popatrz niżej na zdjęcie, rower z moimi rodzicami)
- odżywianie się, zwykle jem niskowęglowodanowo z okresami ładowania
- nie przepadam już za słodyczami od kilku lat
- rzadko piję słodkie napoje czy alkohol
- jem zwykle 2-3 posiłki
- staram się wysypiać
Widać, że baz aktywności fizycznej również można mieć „szczupłe ciało”. Jednak to co najbardziej zauważyłam pod wpływem aktywności fizycznej to piękniejsze kształty ciała, twardsze ciało, większa wytrzymałość i jakieś takie napompowanie endorfinami (że aż się WSZYSTKIEGO bardziej chce).
Iwona Wierzbicka
Autor

Iwona Wierzbicka
Bardzo nie lubiłam biegać!! Wciąż nie wiem czy to lubię, ale chyba powoli uzależnia. Moje postanowienia noworoczne były takie:
- podnieść pośladki
- więcej się ruszać, pójść częściej na rower
- więcej pić wody
- częściej dosiadać mojego motocykla
Postanowiłam w okresie świąteczno-noworocznym, że zacznę działać nie czekając na Nowy Rok… Zaczęłam 26.12.2017 (czyli już 3 tygodnie aktywności za mną). Więcej o noworocznych postanowieniach pisałam tutaj. Zaczęłam od porannego chodzenia bosą stopą po trawie, krótkich wypadów na rower i gimnastyki 30 min na macie.
Zresztą możesz poczytać o moich zmaganiach z podnoszeniem pośladków w tym poście.
Teraz zrobił się z tego rytuał. Kiedy mam pacjentów pn i śr to ciężko cokolwiek wpleść w dzień poza porannym spacerkiem po trawie i krótką 15 min gimnastyką, ale już wt i czw przesunęłam sobie dzień pracy. O 7:30 idę biegać, wracam 8:30, jadę do pracy o 9:30, zaczynam o 10:00 to jeśli do dnia dorzucę 2h pracy w domu, albo zostanę dłużej w pracy to zasada 8-8-8 wychodzi idealnie.
Jak to się zaczęło?
Któregoś razu nie miałam godziny na rower, a robiło się ciemno postanowiłam, że sobie pobiegnę. 20 min wystarczyło by się „zmachać”, zresztą wszystko zależy przecież od tempa, a biegnie daje tą wolność, że możesz z niego wycisnąć co TY zechcesz. Wolno i daleko, blisko i szybko, marszo-biegi, sprinto-biegi, sprinto-marsze. Co komu… Tu nie ma rywalizacji, porównywania się. Zakładasz buty i wychodzisz na zewnątrz. Możesz zrobić sobie spacer, szybki spacer, marszobiegi itd.
Co było dalej?
Którejś niedzieli wracając z wycieczki rowerowej spotkałam sąsiada, który kiedyś się zapowiadał, że będzie biegał. Zapytałam co z jego bieganiem? I tak oto mam partnera biegowego. Nie ma nic lepszego jak mieć takiego partnera. Dlaczego?
- większa motywacja, bo nie powiesz NIE skoro się umówiłeś
- bezpieczeństwo (szczególnie w lesie, ale i również w razie jakiejś kontuzji czy zasłabnięcia)
- masz się do kogo odezwać (czasami kiedy nie sapiesz)
- jak sobie myślisz już wystarczy, patrzysz a on biegnie, szybciej przekroczysz swoje granice
- żadnych wymówek
Tak oto… planuję sobie tydzień upychając bieganie. Mam możliwość pojechać później do pracy 2 razy w tygodniu więc to wykorzystuje. Gimnastykę mogę zrobić wstając pół godziny wcześniej, ale na bieganie wolę mieć więcej czasu. Nie polecam trenowania wieczorem, dlaczego? Więcej możesz przeczytać w poście Dlaczego nie należy trenować wieczorem.
Jak biegam?
Nie jest to jakiś szał na początek 🙂 Zaczynałam od 20 minut, jak się pojawił partner to czas wzrósł do 60 minut i się okazało, że daję radę. Ograniczenia są czasami w naszej głowie. Biegniemy tyle ile możemy i w takim tempie jakim możemy, a jak czuję że chcę czy muszę zwolnić to przechodzę do marszu. Staram się biegać 3-4 razy w tygodniu. Zwykle jest to wt, czw, so i nie, a jak w weekend nie mogę bo czasami wyjeżdżam to biegam w pt i wtedy wychodzi mi 3 razy w tygodniu. PS. Pogoda nie jest żadnym przeciwwskazaniem, biegam w deszczu, w mrozie i kiedy świeci słońce.
Czy coś suplementuję?
Tak suplementuję! Na 30 min przed bieganiem Redweiler Olimp z L-argininą. Odkryłam ten suplement przez przypadek, kiedy postanowiłam sprawdzić próbkę jak działa. Cierpię na astmę :/ Po tym suplemencie okazało się, że nie mam astmy kiedy biegam. Mój oddech był świszczący, brakowało mi tchu, a po powrocie bałam się, że dojdzie do całkowitego zaciśnięcia tchawicy. Po dwóch dniach biegania z tym suplementem, spróbowałam pobiec bez i niestety astma powróciła. Nie była aż taka jak wcześniej, ale jednak. Dzisiaj dałam partnerowi biegowemu wypróbować i również mówił, że łatwiej się mu oddycha, a ja słyszałam że mniej kaszle w trakcie biegu. Myślę, że największą „robotę” robi tutaj właśnie L-arginina, która dostarcza tlenku azotu dla naczyń krwionośnych, przez co stają się lepiej rozluźnione i lepiej transportują krew do pracujących mięśni. Większej siły mięśniowej, czy „pompy” nie zauważyłam. Przede wszystkim właśnie spokojny, nie świszczący oddech, swoboda oddychania. Wiadomo, że mięśnie muszą się przyzwyczaić, ale jak odcina od tlenu to ciężko cokolwiek zrobić. (Dla zainteresowanych: zamawiam suple na muscle-zone.pl, z kodem AJWEN jest rabat).
Czy się specjalnie odżywiam albo nawadniam?
Nie. Piję wodę, czasami napary ziołowe, np. z tataraku na lepsze trawienie, czy mieszanki „oczyszczające” bo lubię. Zwykle piję je w okolicy posiłku, bo jak piję zioła między posiłkami to jestem głodna. Moje odżywianie jest takie jakie było, czyli:
- śniadanie: jaja lub parówki, zwykle bez warzyw, ale czasami nie jem śniadania, jak nie mam ochoty to nie jem, kiedy biegam to wolę biegać na czczo, wtedy śniadanie zjadam później i mój dzień może się składać wtedy tylko z dwóch posiłków (późnego śniadania i obiado-kolacji)
- obiad: mięso i warzywa to podstawa, czasami jeszcze dojadam dodatek skrobiowy w postaci ziemniaków czy kaszy (tak jak mi podpowiada intuicja)
- kolacja: najczęściej jest węglowodanowa – chleb żytni, kasza, warzywa, ziemniaki.
Czasami kiedy mam ochotę zjadam po bieganiu garść rodzynek, ale nie jest to reguła. Czasami kiedy w tygodniu mam jeszcze jakiś rower to czuję większy głód i mu ulegam. Kieruję się intuicją.
Przykładowa moja niedziela
Oczywiście zależy czy są w planie takie tematy jak szkolenie, narty, obiad rodzinny czy inne takie, ale dzisiaj był dzień wolny.
- 7:30 pobudka – skoro mogę pospać dłużej i sama się nie budzę to korzystam i śpię, zwykle wstaję koło 5:00-6:00
- 7:30-8:30 kawa i czytanie ulubionej książki
- 8:30 śniadanie: omlet z szynką i pieczarkami
- 9:30 kościół, uwielbiam Jezuitów
- 11:00-12:00 planszówki z Krzysiem
- 12:00 bieganie, dzisiaj było 10 km, szału w tempie nie było (widać loga na zdjęciu), czas 7,45/km
- 13:48 rower 50 min (widać na zdjęciu)
- 15:30 obiado-kolacja: kotlety z mięsa mielonego z warzywami, garść rodzynek
- 17:00-18:00 planszówki z Krzysiem
koło 21:00 chyba pójdę spać 🙂
Po co mi jeszcze rower?
Kocham rower, a jednak bieganie angażuje inne mięśnie. Biegając, a później siadając na rower nie czuję zmęczenia, to tak jakbym zaczynała od zera nie pamiętając, że coś już robiłam tego dnia. Chcąc zatem podtrzymywać kondycję rowerową, na dłuższe letnie wypady staram się w wolne dni również i na niego siąść. Jest jeszcze kwestia pupy. Przestaje boleć, jak się regularnie jeździ 🙂 Dlatego warto robić to regularnie niż od święta i klnąć na siodło.
Sen!!!
Pamiętaj, że jest on bardzo ważny. Staraj się kłaść w okolicy 21:30 i wstawaj o świcie. O wadze snu napisałam tutaj.
Ciekawostka – moje pomiary
W sumie tak się kształtuję po jakichś 2-3 tygodniach aktywność, jak widać nie należę do osób „młodych” hihi, ani też przy kości, pomimo, że ostatnie 2-3 lata głównie siedziałam przed komputerem. Myślę, że na takie wyniki mogą się składać kilka czynników:
- genetyka (popatrz niżej na zdjęcie, rower z moimi rodzicami)
- odżywianie się, zwykle jem niskowęglowodanowo z okresami ładowania
- nie przepadam już za słodyczami od kilku lat
- rzadko piję słodkie napoje czy alkohol
- jem zwykle 2-3 posiłki
- staram się wysypiać
Widać, że baz aktywności fizycznej również można mieć „szczupłe ciało”. Jednak to co najbardziej zauważyłam pod wpływem aktywności fizycznej to piękniejsze kształty ciała, twardsze ciało, większa wytrzymałość i jakieś takie napompowanie endorfinami (że aż się WSZYSTKIEGO bardziej chce).
Iwona Wierzbicka
Autor
Tagi
Podobne tematy
Wątróbka to multiwitamina – czy akumuluje toksyny?
Wątróbka to obecnie najtańszy kawałek mięsa, mało kto za nią przepada, dlatego nawet ciężko ją kupić w sklepie mięsnym. Najczęściej wybieramy mięso drobiowe – piersi lub chudsze kawałki czerwonego mięsa, np. schab czy polędwicę. Pierwotne…
WIĘCEJ >Grzyby – czy na prawdę nie maja żadnych wartości odżywczych?
Sporo kontrowersji wokół tych małych cudownych stworzeń. Często słyszę pytania, a w jakim celu ja mam jeść grzyby skoro one nie mają żadnych wartości odżywczych. Grzyby wykorzystywane są do walki z nowotworami i wirusami.
WIĘCEJ >Jak mimo lepszych wyników stać się chorą osobą?
Pacjent pomimo polepszenia się wyników glukozy na czczo usłyszał od lekarza, że ma za wysoki cukier który trzeba leczyć, a jeszcze kilka dni temu był zdrowy. O tym jak zmiana norm laboratoryjnych zmienia stan zdrowia
WIĘCEJ >Marian – okiem Ajwen – cz.3
Prosto z mojego gabinetu trafił na stół operacyjny. "Pan tu z R-ki zapytał lekarz? - nie, planowo". Jedna tętnica była całkowicie zatkana. Kto wie, czy zawał to była kwestia dnia, dwóch, a może miesiąca?
WIĘCEJ >