logo
Szukaj
open close

Paleo dziennik 20-11-2014 szpital

Slide
Pobierz aplikację

i zacznij pracę nad swoją dietę!

Tagi

Paleo dziennik 20-11-2014 szpital

szpital-2.jpg

Polska rzeczywistość szpitalna… We wtorek miałam operację nosa, pisałam już o niej w poście paleo jadłospis 8-08-2014. Rekonstrukcja nosa z przeszczepami chrząstek i powięzi skroniowej. Jak się czuję? Jak ktoś z przetrąconym nosem, ból nosa może nie jest jakiś dotkliwy, ale każdy kto miał mega katar, albo ktoś go uderzył w nos to wie jak to jest. Piekące oczy, stale się coś leje z nosa i ciągła chęć kichania, kiedy właśnie tego najbardziej nie powinno się robić. Nauczyłam się kichać gardłem 🙂 Trochę boli też głowa z powodu cięcia. Boli też i ręka (zapalenie żyły). Na dokładkę mego stanu beznadziejnego chyba się przeziębiłam… ale tego nie wiem bo jak rozróżnić to co jest normalne po operacji od nadmiernej wydzieliny typu “mam katar”. Pojawiła się gorączka i dreszcze, trochę boli gardło, ale przecież może boleć po intubacji. Rozpoczęłam testową terapię witaminą C – co godzinę 1-2 gramy, o której pisałam w poście paleo jadłospis 12-11-2014 i o której mówi Jerzy Zięba. Ponadto sok z Acai (Eka Medica) i sok z suszonych śliwek. Zobaczymy jutro 🙂 Byle nie przeczyściło, bo zarówno od nadmiaru witaminy C jak i soku ze śliwek – czyści.

Zięba za dr Cathcartem pisze, że zdrowy człowiek może dobrze tolerować dawki doustne 10-15 g witaminy C w ciągu 24 godzin, natomiast kiedy jest przeziębiony nawet 30-60 g do 100 g kiedy jest ciężej przeziębiony. Przykładowe zalecane dawki to: zdrowa osoba 4-15 g/24h, przeziębiona 30-60 g/24 h, ciężko przeziębiona 60-100 g/24g, z grypą 100-150 g/24h, po operacjach 25-150 (i więcej).

Przy przyjęciu do szpitala zebrano wywiad, na co jestem uczulona itd. To mówię, że nie mogę jeść chleba, a właściwie to zbóż i nabiału z wyjątkiem jaj bo mam po nich nasilony katar co nie jest wskazane przy takiej operacji. Opowiedziałam o tym pielęgniarkom, lekarzowi, anestezjologowi. Wszyscy odnotowali, że jestem dziwnym przypadkiem, ale zapewniono mnie że zadbają by jedzenie było dopasowane. Ze dwa razy musiałam się tłumaczyć, że nie mam celiakii tylko mam taką nietolerancję.

Budzę się po operacji, pierwsze co mnie dobija – to personel. Opatrunek na nosie i pod nosem, problem z mówieniem. Staje Ci pielęgniarka 10 m od łóżka i mówi “słucham?”, ja coś bełkoczę, nie mogę sklecić zdania po tej 3,5h narkozie, do tego klucha w gardle i zatkany nos… a ta dalej swoje “słucham?”. Później co jedna to lepsza… szpital szczyci się hasłem “bez bólu”. Proszę o zmianę opatrunku – słyszę: “ale nie potrzeba jeszcze…” proszę o coś przeciwbólowego “ale Pani już tyle dostała”, na szczęście w końcu przyszedł lekarz i uratował sytuację. Spuchła mi ręka, bania na dłoni i drugi biceps, proszę o przepięcie wenflonu… problem, zamiast do drugiej ręki to pielęgniarka usilnie chce do tej samej ale w inne miejsce i jeszcze sapie że mam brzydkie żyły ze zrostami. Wybełkotałam żeby zmieniła rękę, “noooo dobrzzzeeee…” z poirytowaniem. Przyszła kolacja, nie wiem która to była godzina, bo ciągle spałam, czułam się jak naćpana. Pamiętam, że obiecywali kolację, prosiłam o mięsko, ale później czas leciał a nikt kolacji nie przynosił, ja co chwilę zasypiałam…

Kolacja!!!

W styropianowym pudełeczku z napisem “kol”, aha, już wiedziałam że ktoś ma mnie i moje potrzeby w dupie. 6 kromek pszennego chleba, masmix, 2 plastry syfiatej wędliny, dżem, liść sałaty, twaróg i herbata. Pielęgniarka poinformowała tu ma Pani kolację i herbatę ale proszę jej nie pić bo jest gorąca. Jak ostygła to się wypić nie dało, bo koszyczek z herbatą został w środku, a wody było tylko 100ml… taka gorzka… Zjadłam tylko 2 plastry syfiatej wędliny i liść sałaty… uwagę przykuł cukier, który miał chyba osłodzić mi pobyt i cudowne pielęgniarki i wzięcie moich potrzeb żywieniowych w tyłek.

szpital 1Pobudka… rzeczywistość szpitalna dzień drugi. Opatrunek przecieka, ból się nasila, a od kilku godzin żadna nie weszła zapytać jak się czuję. Mogłam już przecież leżeć martwa, albo poparzona wczorajszą herbatą. Zero zainteresowana…. Myślę sobie dam im szansę jeszcze 30min… nic… dzwonię, staje u drzwi i znowu to swoje “słucham!”, mówię do niej, a ta znowu “słucham”, myślę sobie w myślach oczywiście k… podejdź no to usłyszysz!!!

Znowu łacha z opatrunkiem i środkiem przeciwbólowym!

Śniadanie!!!

Moje potrzeby głęboko w tyłku. 6 kromek pszennego chleba, jajo tak lodowate, że chyba było z zamrażalce, do tego żółtko poszarzałe (za długo się gotowało), pomidor, liść sałaty, syfiata wędlina, masmix i znowu ta cudowna herbata której mi nie wolno pić. Zjadłam lodowatego pomidora i lodowate jajo i liść sałaty. Boszzz jak człowiek w polskich szpitalach ma dojść do zdrowia? Jestem po operacji nosa, mówię, że nie mogę jeść zbóż i nabiału bo leci mi katar, nie rozumiem tutaj czegoś?!?

Godzina 12:00 wkracza do mojego pokoju DIETETYCZKA. Myślę sobie jaja jakieś :)))))

Dietetyczka jest raz w tygodniu, w środy, dlatego nikt nie dopilnował mojej diety i potrzeb. Cudownie, jak trafisz do szpitala w środę wieczorem i masz określona dietę, to do następnego wtorku, czyli tydzień będziesz głodował, bo nikt nie zadba o to by dieta była dopasowana do choroby… kolejna rzecz że dietetyczna chyba nie wie jak dopasować dietę do choroby…

Rozmowa z dietetyczką:

D: Dzień dobry Pani, jestem dietetyczką, wiem że Pani też, ale chciałam porozmawiać o Pani diecie pooperacyjnej (kładzie 2 kartki zaleceń)

Ja: (myślę sobie – to jakieś jaja) Dzień dobry Pani, tak słucham

D: Pani dieta powinna być lekkostrawna, jasne pieczywo, twarożek, miękkie potrawy by nosa nie naruszyć, 5 posiłków dziennie – Pani przecież jako dietetyk to wie…

Ja: Pewnie wiem, ale ja tak nie jem, nie jestem takim dietetykiem jak Pani, odżywiam się inaczej

D: A jak Pani się odżywia?

Ja: (w myślach – tego Pani nie chce wiedzieć) Jem trzy razy dziennie, codziennie jaja, mięso i warzywa, mięso czerwone i podroby, a właściwie to codziennie 5 jaj, raz w tygodniu ryba, raz tatar, raz podroby, a reszta to karczki i golonki

D: Jaka jest kaloryczność Pani diety?

Ja: (w myślach – patrząc na dietetyczkę, puszysta dietetyczka pyta szczupłą o kalorie, może chce poznać przyczynę różnicy?) Nie liczę kalorii, to nie ma przecież znaczenia (w myślach: przecież dobrze wyglądam)

D: To proszę powiedzieć co Pani je na śniadanie?

Ja: Codziennie 4-5 jaj na maśle klarowanym

D: Aha, a na drugie śniadanie mogłaby Pani jeść jogurt i owoc

Ja: Nie jadam nabiału ani owoców, źle się po nich czuję

D: A skąd Pani wie? Zrobiła Pani jakieś testy? To może będzie Pani jadła produkty sojowe zamiast mlecznych?

Ja: Soja jest zła, jest GMO i Roundap Ready… Jestem dietetykiem klinicznym i wiem jak wpływa na moich pacjentów

D: Każdy ma swoje zdanie na ten temat, a co Pani je na obiad?

Ja: Mięso, rybę i warzywa

D: A na kolację?

Ja: Warzywa… zupy, leczo, boczniaki

D: (chyba jej się odechciało….)

Ja: Nie mogę jeść zbóż i nabiału i pomimo tego, że o tym wspomniałam nikt tego tutaj nie respektuje

D: Bo ja jestem tylko w środy… niestety pewnie obiad też nie będzie dopasowany

Obiad!!!

Wchodzi dietetyczka, co Pani woli: 1. Ryż z jabłkiem i jogurtem :)))) czy 2. Ryż, kurczak i fasolka? (chyba głupie pytanie – po co robiła ze mną wywiad?!?)

Dostałam jeszcze na odchodne wypis ze szpitala z zaleceniami “Zalecam dietę lekkostrawną o miękkiej konsystencji i umiarkowanej temperaturze“.

A oto zalecenia szczegółowe:

szpital 4

szpital 3Że tak powiem co ma PIERNIK do WIATRAKA?

Miałam operację nosa, dlaczego mam jeść kisiel, a nie tort? śmietankę a nie śmietanę (śmietanka jest tłustsza :)), kurczaka a nie wieprzowinę? twarożek a nie ser topiony? Poza tym dlaczego w ogóle mam to jeść skoro komuś tłumaczę, że moja dieta jest taka, a nie inna i że jestem dietetykiem klinicznym i wiem co mi służy a co nie.

Tak na koniec już mojego poirytowania, doba w szpitalu (24 h pobytu) to koszt 605 zł. Rozumiem, że w cenie jest wygodne łóżko, leki, przyjemne panie pielęgniarki, możliwość oglądania TV, którego uruchomienie po narkozie było niemożliwe (za małe zasoby umysłowe) i przepyszne jedzonko dopasowane do potrzeb pacjenta.

Uwaga – ważne informacje, przeczytaj zanim zastosujesz lub skopiujesz.

Autor



Iwona Wierzbicka

Polska rzeczywistość szpitalna… We wtorek miałam operację nosa, pisałam już o niej w poście paleo jadłospis 8-08-2014. Rekonstrukcja nosa z przeszczepami chrząstek i powięzi skroniowej. Jak się czuję? Jak ktoś z przetrąconym nosem, ból nosa może nie jest jakiś dotkliwy, ale każdy kto miał mega katar, albo ktoś go uderzył w nos to wie jak to jest. Piekące oczy, stale się coś leje z nosa i ciągła chęć kichania, kiedy właśnie tego najbardziej nie powinno się robić. Nauczyłam się kichać gardłem 🙂 Trochę boli też głowa z powodu cięcia. Boli też i ręka (zapalenie żyły). Na dokładkę mego stanu beznadziejnego chyba się przeziębiłam… ale tego nie wiem bo jak rozróżnić to co jest normalne po operacji od nadmiernej wydzieliny typu “mam katar”. Pojawiła się gorączka i dreszcze, trochę boli gardło, ale przecież może boleć po intubacji. Rozpoczęłam testową terapię witaminą C – co godzinę 1-2 gramy, o której pisałam w poście paleo jadłospis 12-11-2014 i o której mówi Jerzy Zięba. Ponadto sok z Acai (Eka Medica) i sok z suszonych śliwek. Zobaczymy jutro 🙂 Byle nie przeczyściło, bo zarówno od nadmiaru witaminy C jak i soku ze śliwek – czyści.

Zięba za dr Cathcartem pisze, że zdrowy człowiek może dobrze tolerować dawki doustne 10-15 g witaminy C w ciągu 24 godzin, natomiast kiedy jest przeziębiony nawet 30-60 g do 100 g kiedy jest ciężej przeziębiony. Przykładowe zalecane dawki to: zdrowa osoba 4-15 g/24h, przeziębiona 30-60 g/24 h, ciężko przeziębiona 60-100 g/24g, z grypą 100-150 g/24h, po operacjach 25-150 (i więcej).

Przy przyjęciu do szpitala zebrano wywiad, na co jestem uczulona itd. To mówię, że nie mogę jeść chleba, a właściwie to zbóż i nabiału z wyjątkiem jaj bo mam po nich nasilony katar co nie jest wskazane przy takiej operacji. Opowiedziałam o tym pielęgniarkom, lekarzowi, anestezjologowi. Wszyscy odnotowali, że jestem dziwnym przypadkiem, ale zapewniono mnie że zadbają by jedzenie było dopasowane. Ze dwa razy musiałam się tłumaczyć, że nie mam celiakii tylko mam taką nietolerancję.

Budzę się po operacji, pierwsze co mnie dobija – to personel. Opatrunek na nosie i pod nosem, problem z mówieniem. Staje Ci pielęgniarka 10 m od łóżka i mówi “słucham?”, ja coś bełkoczę, nie mogę sklecić zdania po tej 3,5h narkozie, do tego klucha w gardle i zatkany nos… a ta dalej swoje “słucham?”. Później co jedna to lepsza… szpital szczyci się hasłem “bez bólu”. Proszę o zmianę opatrunku – słyszę: “ale nie potrzeba jeszcze…” proszę o coś przeciwbólowego “ale Pani już tyle dostała”, na szczęście w końcu przyszedł lekarz i uratował sytuację. Spuchła mi ręka, bania na dłoni i drugi biceps, proszę o przepięcie wenflonu… problem, zamiast do drugiej ręki to pielęgniarka usilnie chce do tej samej ale w inne miejsce i jeszcze sapie że mam brzydkie żyły ze zrostami. Wybełkotałam żeby zmieniła rękę, “noooo dobrzzzeeee…” z poirytowaniem. Przyszła kolacja, nie wiem która to była godzina, bo ciągle spałam, czułam się jak naćpana. Pamiętam, że obiecywali kolację, prosiłam o mięsko, ale później czas leciał a nikt kolacji nie przynosił, ja co chwilę zasypiałam…

Kolacja!!!

W styropianowym pudełeczku z napisem “kol”, aha, już wiedziałam że ktoś ma mnie i moje potrzeby w dupie. 6 kromek pszennego chleba, masmix, 2 plastry syfiatej wędliny, dżem, liść sałaty, twaróg i herbata. Pielęgniarka poinformowała tu ma Pani kolację i herbatę ale proszę jej nie pić bo jest gorąca. Jak ostygła to się wypić nie dało, bo koszyczek z herbatą został w środku, a wody było tylko 100ml… taka gorzka… Zjadłam tylko 2 plastry syfiatej wędliny i liść sałaty… uwagę przykuł cukier, który miał chyba osłodzić mi pobyt i cudowne pielęgniarki i wzięcie moich potrzeb żywieniowych w tyłek.

szpital 1Pobudka… rzeczywistość szpitalna dzień drugi. Opatrunek przecieka, ból się nasila, a od kilku godzin żadna nie weszła zapytać jak się czuję. Mogłam już przecież leżeć martwa, albo poparzona wczorajszą herbatą. Zero zainteresowana…. Myślę sobie dam im szansę jeszcze 30min… nic… dzwonię, staje u drzwi i znowu to swoje “słucham!”, mówię do niej, a ta znowu “słucham”, myślę sobie w myślach oczywiście k… podejdź no to usłyszysz!!!

Znowu łacha z opatrunkiem i środkiem przeciwbólowym!

Śniadanie!!!

Moje potrzeby głęboko w tyłku. 6 kromek pszennego chleba, jajo tak lodowate, że chyba było z zamrażalce, do tego żółtko poszarzałe (za długo się gotowało), pomidor, liść sałaty, syfiata wędlina, masmix i znowu ta cudowna herbata której mi nie wolno pić. Zjadłam lodowatego pomidora i lodowate jajo i liść sałaty. Boszzz jak człowiek w polskich szpitalach ma dojść do zdrowia? Jestem po operacji nosa, mówię, że nie mogę jeść zbóż i nabiału bo leci mi katar, nie rozumiem tutaj czegoś?!?

Godzina 12:00 wkracza do mojego pokoju DIETETYCZKA. Myślę sobie jaja jakieś :)))))

Dietetyczka jest raz w tygodniu, w środy, dlatego nikt nie dopilnował mojej diety i potrzeb. Cudownie, jak trafisz do szpitala w środę wieczorem i masz określona dietę, to do następnego wtorku, czyli tydzień będziesz głodował, bo nikt nie zadba o to by dieta była dopasowana do choroby… kolejna rzecz że dietetyczna chyba nie wie jak dopasować dietę do choroby…

Rozmowa z dietetyczką:

D: Dzień dobry Pani, jestem dietetyczką, wiem że Pani też, ale chciałam porozmawiać o Pani diecie pooperacyjnej (kładzie 2 kartki zaleceń)

Ja: (myślę sobie – to jakieś jaja) Dzień dobry Pani, tak słucham

D: Pani dieta powinna być lekkostrawna, jasne pieczywo, twarożek, miękkie potrawy by nosa nie naruszyć, 5 posiłków dziennie – Pani przecież jako dietetyk to wie…

Ja: Pewnie wiem, ale ja tak nie jem, nie jestem takim dietetykiem jak Pani, odżywiam się inaczej

D: A jak Pani się odżywia?

Ja: (w myślach – tego Pani nie chce wiedzieć) Jem trzy razy dziennie, codziennie jaja, mięso i warzywa, mięso czerwone i podroby, a właściwie to codziennie 5 jaj, raz w tygodniu ryba, raz tatar, raz podroby, a reszta to karczki i golonki

D: Jaka jest kaloryczność Pani diety?

Ja: (w myślach – patrząc na dietetyczkę, puszysta dietetyczka pyta szczupłą o kalorie, może chce poznać przyczynę różnicy?) Nie liczę kalorii, to nie ma przecież znaczenia (w myślach: przecież dobrze wyglądam)

D: To proszę powiedzieć co Pani je na śniadanie?

Ja: Codziennie 4-5 jaj na maśle klarowanym

D: Aha, a na drugie śniadanie mogłaby Pani jeść jogurt i owoc

Ja: Nie jadam nabiału ani owoców, źle się po nich czuję

D: A skąd Pani wie? Zrobiła Pani jakieś testy? To może będzie Pani jadła produkty sojowe zamiast mlecznych?

Ja: Soja jest zła, jest GMO i Roundap Ready… Jestem dietetykiem klinicznym i wiem jak wpływa na moich pacjentów

D: Każdy ma swoje zdanie na ten temat, a co Pani je na obiad?

Ja: Mięso, rybę i warzywa

D: A na kolację?

Ja: Warzywa… zupy, leczo, boczniaki

D: (chyba jej się odechciało….)

Ja: Nie mogę jeść zbóż i nabiału i pomimo tego, że o tym wspomniałam nikt tego tutaj nie respektuje

D: Bo ja jestem tylko w środy… niestety pewnie obiad też nie będzie dopasowany

Obiad!!!

Wchodzi dietetyczka, co Pani woli: 1. Ryż z jabłkiem i jogurtem :)))) czy 2. Ryż, kurczak i fasolka? (chyba głupie pytanie – po co robiła ze mną wywiad?!?)

Dostałam jeszcze na odchodne wypis ze szpitala z zaleceniami “Zalecam dietę lekkostrawną o miękkiej konsystencji i umiarkowanej temperaturze“.

A oto zalecenia szczegółowe:

szpital 4

szpital 3Że tak powiem co ma PIERNIK do WIATRAKA?

Miałam operację nosa, dlaczego mam jeść kisiel, a nie tort? śmietankę a nie śmietanę (śmietanka jest tłustsza :)), kurczaka a nie wieprzowinę? twarożek a nie ser topiony? Poza tym dlaczego w ogóle mam to jeść skoro komuś tłumaczę, że moja dieta jest taka, a nie inna i że jestem dietetykiem klinicznym i wiem co mi służy a co nie.

Tak na koniec już mojego poirytowania, doba w szpitalu (24 h pobytu) to koszt 605 zł. Rozumiem, że w cenie jest wygodne łóżko, leki, przyjemne panie pielęgniarki, możliwość oglądania TV, którego uruchomienie po narkozie było niemożliwe (za małe zasoby umysłowe) i przepyszne jedzonko dopasowane do potrzeb pacjenta.

Uwaga – ważne informacje, przeczytaj zanim zastosujesz lub skopiujesz.

Autor

Iwona Wierzbicka
20 listopada 2014

Tagi

Komentarzy: 8

  1. Sabi_ko 20 listopada 2014 o 14:26

    Iwonko podziwiam, tym bardziej, że za to płaciłaś. Ja dokładnie takie same warunki miałam na NFZ. Jedzenia się jeść nie dało, herbaty wypić się nie dało. Ból gardła tak okropny, że człowiek potrzebował się czegoś napić aby sobie pomoc w oddychaniu. Opatrunek przesiąknięty ale wciąż: “jest dobry”. Człowiek bliski przekręcenia się ale nikt nie zajrzy sprawdzić czy jeszcze żyjesz. A jak prosisz o pomoc to słyszysz “zaraz” i czekasz do rana…
    Mi jak ściągali opatrunek to kazali przyjść do gabinetu gdzie przyjmowali ludzi z drogi… dostałam niesamowitego krwotoku i słaniałam się na kozetce a lekarz do mnie “może Pani już iść”. Dwa piętra wyżej, z krwotokiem. A na górze błagałam o pomoc pielęgniarki, które co zrobiły? Przyprowadziły grupkę studentów aby sobie popatrzyli. Chwała Bogu, że w końcu jedna studentka się zreflektowała… 10min później byłam spakowana i gotowa do domu…
    Po takiej masakrze, gdzie dodatkowo zabieg się nie powiódł, słabo mi na samą myśl kolejnej operacji, na którą i tak czekam już kilka lat. A po tym co napisałaś zastanawiam się czy sobie nie podarować…

  2. Gosai 20 listopada 2014 o 16:37

    PORAŻKA!!! Po prostu porażka!! Wiem, że jak bym była na Pani miejscu to bym tak wygarnęła tej dietetyczce, że by się sama z pracy zwolniła. A w szczególności po dostaniu takich zaleceń na wychodne…. Masakra, przecież pacjentka powiedziała, że ma nietolerancje i nie może jeść niektórych produktów a tu zalecenia w ogóle niedopasowane do pacjenta. Ciekawe jakby Pani powiedziała że ma Celiakie to na pewno by dała takie same zalecenia. Po prostu kopiuj-wklej. Aż mi się zagotowało w środku, ach ta niekompetencja -.- !

  3. Manta 20 listopada 2014 o 23:00

    Historia niemalże jak u Barei. Ubawiłem sie he! Mam pytanie ,co z tymi zalecanymi dziennymi dawkami witamin(te,ktore obowiazuja to mozna o kant….rozbic)? Są jakies nowe wyliczenia? Dało mi do myślenia jak trafiłem na suplement znanej firmyz przeszło 23000% zds vit B12. I jak się Pani czuje po tak końskich dawkach Vit C 😉 ? Pozdrawiam!

  4. Magda 4 grudnia 2014 o 04:44

    Świetna konwersacja, uśmiałam się! Ach te polskie szpitale i super dietetycy 🙂

  5. Ania 17 grudnia 2014 o 14:24

    Brak troski o pacjenta to u nas norma. Moja siostra (12 lat) będąc w szpitalu miała robione badanie z użyciem jakiegoś środka kontrastującego na który (jak jej powiedzieli) może mieć uczulenie. Po badaniu kazali jej samodzielnie wrócić na oddział – nikt jej nie odprowadził. Po drodze w wyniku alergii siostra nagle straciła wzrok (tylko na jakiś czas) i weź tu wróć do sali jak kompletnie nic nie widzisz… Na szczęście ktoś jej pomógł i wszystko dobrze się skończyło, ale nieodpowiedzialność personelu poraża.

  6. Gość 5 czerwca 2015 o 16:05

    Cóż… Ja po paskudnym zapaleniu prawie całego układu trawiennego dostałam “zdrową” dietę. Wyglądała tak samo jak ta, tylko jeszcze bardziej ograniczono tłuszcze. Jak widać ta dieta leczy każdą dolegliwość, od nosa zaczynając na bólach jelit kończąc. Brawo, polskie szpitale!

  7. Malwina 29 czerwca 2017 o 12:43

    Ok, to już wiem na bank że biorę własną wałówkę do szpitala 😀

Pozostaw komentarz

Trzeba się zalogować, aby dodawać komentarze.

Podobne tematy

Paleo jadłospis 7-07-2014

Spałam krótko :/ chyba codziennie się powtarzam w tej kwestii. Zawsze mam tyle do zrobienia, że nie potrafię się normalnie jak "ludź" położyć spać. Awaria serwera ajwena, do tego awaria telefonu. Siedziałam i wgapiałam się

WIĘCEJ >

Bulion

Sprawdź jak wygląda odżywczy Bulion zrobiony przez Ajwen, zdrowy, smaczny i tłusty.

WIĘCEJ >

Paleo jadłospis 24-11-2014 zdrowe kakao

Wolny leniwy dzień, pół paleo, pół podjadania, o mojej suplementacji, witaminie C, cholesterolu i super pysznym i pożywnym kakao dla dziecka

WIĘCEJ >

Paleo jadłospis 15-07-2014 badania krwi

Wakacje, a jakby nie-wakacje. Na początku może mi się to jeszcze podobało, ale teraz STRESSSS. Za 2 dni wyjeżdżam w Alpy na rower, a tu piętrzą się problemy i praca. Praca inna niż zawsze, bo…

WIĘCEJ >